Hej : )
Mam dla was kolejną część broken heart :P
Dedykacja dla wszystkich,
ponieważ nie dam rady wymienić wszystkich, a nie chce żeby tu powstała druga
notka : )
Dziękuję Wam, naprawdę… Jestem tak zachwycona
komentarzami, że normalnie głowa mała .. :D
Ale mam do Was pytanie..
Czy czujecie się jakąś nie wiem… Pokrzywdzeni? Na przykład
dlatego, że nie odpowiadam pod postem na komentarze..?
Pytam, bo zarzucono mi, że nie dbam o swoich czytelników
^^
Przepraszam, jeśli tak to odebraliście i serdecznie
pozdrawiam :*
Rouse :*
PS. Każdy komentarz mile widziany :P i jeśli chcecie mogę
zacząć Wam odpisywać : ) Jak uważacie mi to nie przeszkadza :P
~~*~~
Nie można wszystkiego zaplanować… Czasami,
gdy wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, coś się psuje. Ona chciała
tylko wyrzucić go ze swojego serca, sumienia i życia. Chciała się go pozbyć z
fotografii, wspomnień, wszystkiego… Jednak jak to zrobić, gdy jego syn jest tak
do niego podobny? A teraz? Stali naprzeciwko siebie i Malfoy musiałby być
ślepy, żeby nie zauważyć podobieństwa. Po chwili wszyscy usłyszeli trzask
portretu, który obwieścił, że pewien Bułgar nie jest zainteresowany ich
towarzystwem.
- Chyba teraz nie zaprzeczysz, jeśli powiem, że mamy, o
czym rozmawiać..?- Malfoy rzekł grobowym tonem i spojrzał w oczy Granger, które
teraz były pełne łez. Co ona sobie do cholery myślała!?
- Eryku, czy możesz iść do mojej biblioteki..? Za chwilkę
do ciebie przyjdę i wszystko CI wytłumaczę… A teraz daj nam moment.. Dobrze?-
Hermiona łamiącym się tonem poprosiła syna, który jak spetryfikowany patrzył na
swoją starszą kopię. Przytaknął mamie ruchem głowy i ruszył do małego pokoju na
końcu korytarzyka.
- Znowu to robisz Malfoy… Pchasz się w moje życie
nieproszony i wywracasz je do góry nogami, a później mnie zostawiasz ze
wszystkim. Wiesz jak to jest? Wydaje ci się, że tym razem nie podołasz, jesteś
sam w własnych ruinach i nie masz szans ani chęci, by się odbudować. Mnie to
się udało tylko i wyłącznie dzięki Erykowi. Nie pozwolę ci go zabrać,
rozumiesz? Nie oddam ci go, nie masz prawa tego ode mnie żądać! Nie po tym, co
mi zrobiłeś!- Hermiona krzyczała dławiąc się własnymi łzami. Na początku na
twarzy mężczyzny zauważyła zmieszanie, jednak później nałożył na siebie tę
maskę, której zawsze używał… Szkoda, że go tak dobrze znała… Teraz nie da się
oszukać… Nie tym razem…
- Nie przyszło ci do głowy, że ci nie pomagałem, bo nic o
tym nie wiedziałem!? Jak mogłaś mi nie powiedzieć? A może po prostu zapomniałaś
mnie łaskawie poinformować, że mam syna… Uciekłaś…- Odpowiedział zgryźliwie. W
Hermionie się zagotowało. Jak ten pieprzony arystokrata śmiał od niej wymagać
takich rzeczy!? Niewiele myśląc podniosła rękę, która sekundę później odcisnęła
się na jego policzku.
- Ty sobie chyba żartujesz!? W jednym dniu dałeś mi
papiery rozwodowe i odszedłeś z Christiną! Jak mogłam ci powiedzieć jak tego
samego dnia dowiedziałam się o ciąży? Myślałam, że…- I nagle tutaj pojawiła się
jakaś blokada. Spojrzała na niego z pogardą i przełknęła kolejną falę łez.-
Wiesz co? Nie ważne… Nie mam zamiaru marnować ci czasu. Po prostu wyjdź i nigdy
nie wracaj. A co do papierów to Helen na pewno ci pomoże. Śliniła się do ciebie
przez całe śniadanie. A teraz wyjdź…- Wszystko to powiedziała ze stoickim
spokojem. Jednak słyszał tam wyraźne nuty goryczy.
- Miałem powody, których ty nie zrozumiesz… Łatwo jest
oceniać i sądzić. Najtrudniej jest zrozumieć, więc bądź łaskawa i nie praw mi
morałów.- Powiedział hardo patrząc jej w oczy.- Ja swoje odcierpiałem…
- Tak? I ty tu mówisz o ocenianiu..? Mam ci może
przypomnieć, co robiłeś w szkole? Ale ja ci wybaczyłam… Mimo to ty i tak bawisz
się w kata… Mam nadzieję, że przynajmniej masz z tego ubaw…, Bo ja zaczynam
mieć tego wszystkiego dosyć.- Wyszeptała gorzko, pocierając ręką skronie.
- Chcę się z nim widzieć…- Rzucił obojętnie i odwrócił
się do wyjścia.
-Co!? Z kim!?- Hermiona wyglądała jakby trafił ją piorun.
To wszystko działo się zdecydowanie za szybko.
- Z moim synem. Chyba mi tego nie zabronisz? Chyba przez
te 11 lat niewiedzy coś mi się należy..?- I wyszedł.
~~*~~
Eryk był
inteligentnym chłopcem. Uwielbiał książki i był w siódmym niebie kiedy mama
pozwoliła mu odwiedzić swoją prywatną bibliotekę. Miała tam bardzo ciekawy
księgozbiór, którego nie znajdzie w żadnej bibliotece. Mama sporo książek
zwiozła z Francji i Australii od dziadków. Jednak mimo wszystko jego ślizgońska
dusza nie pozwoliła mu przejść koło tego zamieszania obojętnie. Zakradł się jak
najbliżej rodzicielki i podsłuchiwał rozmowy dorosłych. Wiedział, że nie
powinien tego robić i mama nie byłaby z niego zadowolona, ale zdawał sobie
sprawę z tego, że mama na 100% nie powie mu prawdy. Będzie chciała mu
oszczędzić nerwów. Ale dlaczego ona miała się denerwować, a on nie!? Wsłuchiwał
się uważnie w słowa mężczyzny. Na początku doznał lekkiego szoku. Jego tato stał
właśnie w salonie i rozmawiał z mamą. Jednak z każdym słowem mamy, zaczął go
coraz bardziej nienawidzić. Jak on mógł tak ją skrzywdzić!? I kim była ta cała
Christina!? Gdy zobaczył jak jego… Nie to nie tak ma wyglądać… Może jeszcze
raz… Gdy zobaczył jak starsza kopia jego wychodzi z pomieszczenia, po cichu
udał się do biblioteki.
Hermiona usiadła na skraju fotela i miała
ochotę się rozpłakać. Nie odda mu Eryka… tego była pewna. Ale co jeśli on
będzie chciał poznać ojca? Nie pytał o niego w ogóle. Ale każde dziecko powinno
mieć dwoje rodziców. Zdawała sobie z tego sprawę, że Harry był cudownym wujkiem
i pomagał jej na wszystkie możliwe sposoby, ale to nie wystarczy. A co jeśli
Eryk będzie chciał zamieszkać z ojcem? Wtedy zostanie sama… Samotna łza
spłynęła jej po policzku. Szybko ją jednak otarła. Nie może się teraz rozkleić!
Musi jeszcze porozmawiać z Erykiem. Wstała ociężale z oparcia fotela i ruszyła
w stronę biblioteczki. Uchyliła drzwi, bo zobaczyć, co robi jej synek. Siedział
zaczytany w jakiś jeden z cieńszych tomów o Obronie Przed Czarną Magią.
-Mogę ci na chwilkę przerwać?- Zapytała zwracając na
siebie uwagę chłopca. Spojrzał na nią, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Jasne mamuś.- Zamknął książkę i starannie odłożył ją na
miejsce.
- Nie zbytnio wiem, od czego mam zacząć. Skarbie,
chciałabym byś wiedział, że jesteś dla mnie wszystkim i nigdy nie pozwoliłabym
cię skrzywdzić.- Eryk skinął głową dając jej znać, że wie o tym. Odetchnęła
głęboko i kontynuowała.- Nie wiem zbytnio jak mam ci to wszystko wytłumaczyć,
bo sama jeszcze sobie z tym wszystkim nie poradziłam. Ten mężczyzna, który tu
dzisiaj był to…- Nie potrafiła się przełamać. To wszystko ją przerastało.
Spuściła głowę na dół tak, by włosy zasłoniły jej twarz.
- To mój tata… Prawda?- Usłyszała smutny głos swojego
synka i gorycz ścisnęła boleśnie jej serce. Skinęła mu głową i rozpłakała się.
Chłopiec podszedł do niej i przytulił ją mocno.- Mamo nie płacz, pamiętasz? To
ty mi zawsze powtarzałaś, że wszystko będzie dobrze. Gdy ciocia Aleksa umarła
powiedziałaś, że takie smutne momenty muszą czasami nas odwiedzić, byśmy
później mogli cieszyć się z tych wesołych.- Hermiona otarła oczy z łez i
uśmiechnęła się lekko.
- Ale mam mądrego synka.- Powiedziała, a Eryk się
roześmiał.- A teraz mnie posłuchaj… Zadzwonię do wujka Harry’ego, przyjdzie do
ciebie, ja muszę wyjść. Zgoda?
-Ale weźmie ze sobą James’a?- Zapytał z wesołymi
iskierkami w oczach.
- Pogadam z nim.- Szepnęła konspiracyjnie Miona i udała
się do salonu.
Znowu
przegrywała sama ze sobą. A obiecała… Obiecała Harremu i Ginny. Obiecała, że z
tym skończy. Tyle razy ją straszyli, że jeśli się nie uspokoi, to może stracić
wszystko. A jednak ona wciąż do tego wracała. To było mocniejsze od niej. Harry
się wścieknie, ale jest jej przyjacielem. A wszystko to, przez Dracona. To on
sprawił, że zapragnęła uciec od rzeczywistości, a tylko w ten sposób mogła to
spokojnie robić. Po 10 minutach w salonie stał Harry z James’em na rękach.
Uśmiechnęła się do niego ciepło.
-James, Eryk jest w bibliotece. Czeka na ciebie.-
Poinformowała chrześniaka. Chłopiec uradowany pogonił do uwielbianego kuzyna. I
co z tego, że jego wujek nie był z ciocią. I tak traktował ją, jako rodzinę.
- Dziękuję ci Harry. Nie chciałam zostawiać Eryka, muszę
wyjść…- Spojrzała na niego zakłopotana. Czuła na sobie jego czujny wzrok i nie
musiał nic mówić, by domyśliła się, że on wie.
- Znowu zaczynasz?- Spytał ją spokojni e. Nie powiedziała
nic, ale on już i tak wiedział.- Dlaczego? Pamiętasz, co to z tobą robiło! Twierdzisz,
że kochasz Eryka, a robisz mu największą na świecie krzywdę. Dosyć, że nie ma
ojca, to ty jeszcze pozbawiasz go matki!- Krzyknął rozjuszony, chcąc sprowadzić
przyjaciółkę na ziemie. W jej oczach błysły łzy, znowu przegrała…
- On tu był Harry… Eryk go widział. On będzie chciał mi
go odebrać. Miał pretensje, że nie powiedziałam mu o tym, że ma syna. Nie
poradzę sobie z tym sama. Ten ostatni raz. Proszę nie osądzaj mnie…- Wyszeptała
i przytuliła się do niego z całej siły.
- Nie osądzam cię, ale sama wiesz najlepiej, że to nie
jest rozwiązanie. Niszczysz siebie, Herm.
- Wiem, Harry. To już ostatni raz…- I teleportowała się.
~~*~~
Po chwili już
swobodnie dotykała stopami ziemi. Zimny wiatr rozwiewał jej włosy. Deszcz
zacinał, utrudniając jej widoczność. Wieczorami ulica śmiertelnego nokturnu
wyglądała naprawdę upiornie. Jednak ona się nie bała. Od 10 lat przychodziła w
to samo miejsce, za każdym razem obiecując sobie, że to ten ostatni raz. Za
każdym razem łamała tę obietnicę, zawodząc siebie i przyjaciół. Zdecydowanym
krokiem ruszyła w stronę obskurnego budynku, koło którego roiło się wielu
podejrzanych ludzi. Panie w skąpych strojach zachęcały do swoich usług. Ona
jednak nie zwracając uwagi na różne zaczepki, szła w upragnionym kierunku.
W końcu stanęła pomiędzy ścianą a skalnym
wejściem, które było nieczynne od upadku Voldemorta. Ruszyła przed siebie. Na
samym końcu znajdowały się dwie cegły, które wielkością różniły się od siebie.
Dotknęła tej bardziej wykrojonej, a przed nią otworzyły się stare, skrzypiące
drzwi. Gdy weszła do środka uderzył w nią zapach stęchlizny i padliny. W
pomieszczeniu znajdowała się jedna brudna lampa, która dawała odrobinę mdłego
światła. Ruszyła do lady, za którą stał kelner, układający szklanki.
- Jest Kornel?- Zapytała oschłym głosem, zwracając na
siebie uwagę faceta.
- U siebie.- Odpowiedział równie oschle, nie zaszczycając
jej ani jednym spojrzeniem. Zadowolona z takie odpowiedzi ruszyła w stronę
schodów. Gdy była już na górze, bez pukania weszła do jedynego pomieszczenia
znajdującego się na piętrze.
- Witaj, Kornel… Stęskniłeś się?- Zapytała ironicznie,
patrząc jak mężczyzna bez zmieszania odpycha od siebie kobietę pokroju tych z
ulicy i uśmiecha się do niej promiennie.
-‘Erm jak miło cię
widzieć! Mam szykować to, co zawsze?- Zapytał, zacierając ręce.
- Tak, to, co zawsze…- Powtórzyła z nutką goryczy w
głosie.
- Mm… jesteś pewna? Ostatnio mam bardzo dobry towar,
klienci chwalą i szybko schodzi. Jest trzy razy silniejszy od twojego…- Mówił
zachęcającym głosem szukając przy okazji woreczka. Przez chwilę zastanawiała
się czy nie wziąć nowego specyfiku. Bynajmniej połowę działki, jednak po chwili
przypomniała sobie słowa Harry’ego. Podziękowała za transakcję, po czym wzięła
to, po co przyszła i uciekła z pokoju. Ruszyła w kierunku najbardziej pustego
miejsca ulicy.
Usiadła na krawężniku i wzięła do ręki
malutki woreczek. Patrzyła w sypką zawartość i nie mogła zdobyć się na to, by
otworzyć. Przypomniała sobie słowa Harry’ego. Po jej policzkach mimowolnie
zaczęły spływać łzy. Po chwili uderzyły w nią też wspomnienia związane z
Malfoy’em. Otarła policzki, po czym miała szarpnąć opakowanie, gdy jej sumienie
podsunęło jej słowa:
„takie smutne
momenty muszą czasami nas odwiedzić, byśmy później mogli cieszyć się z tych
wesołych.”
Jej synek… Jej Eryk… Ona na to nie zasłużył… Hermiona z
zawziętością otworzyła opakowanie i wysypała zawartość na rękę. Przez chwilę
przyglądała się swojemu wybawieniu.
- To dla ciebie synku…- Szepnęła i zbliżyła rękę pod
usta. Tylko po to by zdmuchnąć wszystko na ziemie. Resztę strzepała ręką i
wytarła w dresy. Nagle usłyszała nad sobą cichy gwizd uznania i klaskanie.
Uniosła głowę, bo spojrzeć na przybysza i mimowolnie jęknęła.
Nad nią stał… (a dowiecie się w następnym rozdziale :P)