Witajcie Kochani : D
Bardzo się cieszę, ze podobał
Wam się prolog i jestem mile zaskoczona waszymi opiniami. Rozdział dedykuję
Patrycji, która dzisiaj obchodzi swoje urodzinki. 100 Lat Słońce!
Słuchajcie, jeszcze ze spraw organizacyjnych... Ktoś może mi zarzucić, że akcja toczy się szybko, lub za szybko. Ale nie chcę z tego robić tasiemca, którego będzie trzeba wypełniać nic nie wartymi rozdziałami. Mam nadzieję, że rozumiecie.
Podziękowania zaś kieruję do
wszystkich.
Dobra Żaby, nie przedłużam…
Miłej lekturki!
Wasza Rouse :*
EDIT: DLA M
TYTUŁY PIOSENEK TO
JULA- TAMTEN DZIEŃ
TAYLOR SWIFT- WHITE HORSE
PROSZĘ :D
EDIT: DLA M
TYTUŁY PIOSENEK TO
JULA- TAMTEN DZIEŃ
TAYLOR SWIFT- WHITE HORSE
PROSZĘ :D
Szczęście…,
Czym ono właściwie jest? Co sprawia, że stajemy się szczęśliwi? Na te pytania
jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Bo dla jednego szczęściem będzie dobra praca,
kariera i zdobywanie nowych szczytów w życiu. Sukces i sława… Dla drugiego
będzie to przytulny dom, w którym czeka go małżonek z trojgiem dzieci. Jej
szczęście dawał Draco Malfoy. I była o tym przekonana. Uwielbiała jego zapach.
Gdy wieczorami utulał ja do snu, myślała sobie, że mogłaby tak leżeć do końca
świata i nie znudziłoby jej się to. Kochała jego głos. Kojąca melodia na
zszarpane nerwy. Był jej powietrzem… Z dnia na dzień uzależniała się coraz
mocnej… Coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że nie może bez niego żyć.
Gdyby tylko wiedziała, Merlinie! Gdyby tylko wiedziała, co stanie się
dzisiejszego popołudnia, bez zastanowienia rzuciłaby się z wieżowca. Bo właśnie
tego dnia umarła. A wszystko to, zawdzięczała swojej miłości. Nie mogła
zrozumieć jak to się stało, że to właśnie dla niej zabrakło powietrza…
~*~
„Tamten dzień rozdzielił nas na zawsze
Tamten dzień oszukał moją wyobraźnię
Jeden ruch, rozdzielił nas na wieki
Jeden gest, był niepotrzebny nie zaprzeczysz”
Tamten dzień oszukał moją wyobraźnię
Jeden ruch, rozdzielił nas na wieki
Jeden gest, był niepotrzebny nie zaprzeczysz”
Słońce nieśmiało pukało swoimi
promieniami w okno sypialni, gdzie dwójka ludzi spała z błogimi uśmiechami na
twarzy. Wyglądali na zakochanych… Mężczyzna mocno tulił do siebie kobietę, tak
jakby była dla niego najcenniejszym skarbem, którego należało bronić. Słońce
uparcie próbowało wyrwać ich ze słodkiego świata Morfeusza. Mężczyzna mruknął
coś pod nosem i otworzył oczy. Przywitały go promienie, które na moment go
oślepiły. Po chwili już spokojnie obserwował swoją śpiącą księżniczkę. To dziś
pozbędzie siebie szczęścia. Nie chciał tego, naprawdę, Ale nie miał wyjścia… Tak
po prostu. Podstawił siebie pod murem. Przecież to brzmi jak jakiś chory
paradoks! Ale kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział; że paradoks to dwa końce tej
samej prawdy. Czy tak było w jego przypadku? Toga miał się dowiedzieć dzisiaj.
Powoli zaczął składać na ciele małżonki delikatne pocałunki, wybudzając ja ze
snu. To był ich rytuał. Każdego ranka właśnie tak rozpoczynali dzień i podobnie
kończyli. Hermiona delikatnie podniosła powieki, by ujrzeć szeroki uśmiech
swojego męża.
- Hej.- Powiedziała sennie i
przetarła oczy. Draco pochylił się nad nią i tuż przy jej ustach odpowiedział.
- Witaj słonko, jak się
spało?- I pocałował ją nie czekając na odpowiedź. Pani Malfoy oddała pocałunek,
po czym roześmiała się głośno.
-Zdajesz sobie sprawę, że
codziennie pytasz mnie o to samo, a ja ci to samo odpowiadam?- Mężczyzna
spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy i skinął głową.
- A przeszkadza ci to?-
Zapytał z przekorą w oczach.
-Nieee…- wymruczała,
przeciągając się leniwie, za co dostała kolejnego całusa.- Hmm…, Która godzina?
- Słyszałaś, że szczęśliwi
ludzie czasu nie liczą?
- Szczęśliwi może nie, ale
pracujący tak.- Podniosła się na łokciach, szukając wzrokiem zegarka.
- 8.15.- Odpowiedział Draco,
układając się na poduszce.
- Nie! To nie możliwe!
Draconie Lucjuszu Malfoy! Przez ciebie znowu spóźniłam się do pracy! Mój szef
mnie zabije!- Lamentowała Miona, wkładając na siebie ubrania. Po 10 minutach
była gotowa.
- Zabini cię nie tknie.-
Powiedział ze śmiechem.- Mogę ci to gwarantować.- Podszedł do niej i objął
mocno.- O której kończysz?
- Jak będzie spokojnie to o
17.15. Jak zawsze.- Draco nagle spoważniał, a jego oczy dziwnie pociemniały.
- Musimy o czymś porozmawiać,
to bardzo ważne. Przyjadę po ciebie.- Powiedział śmiertelnie poważnym tonem.
Hermiona próbowała spojrzeć mu w oczy, ale mężczyzna uparcie uciekał wzrokiem.
- Draco, czy coś się stało?-
Milczał. Bo co on miał jej powiedzieć? Prawdy dowie się dopiero popołudniu.
Jeszcze teraz chce być przy niej.
- Idź już i tak jesteś
spóźniona. Widzimy się popołudniu.- I aportowała się.
~*~
Hermiona pojawiła się przed szpitalem.
Spojrzała na zegarek i odetchnęła głęboko. Gdy tylko przekroczyła próg budynku,
podpisała się na dyżurze u recepcjonistki, wzięła karty pacjentów i skinieniem
głowy podziękowała kobiecie. W drodze do gabinetu zajrzała do małej Lizy.
Dziewczynka w trafiła do niej na oddział z oparzeniem częściowym. Ordynator
chciał podjąć się amputacji poparzonej ręki, ale dzięki jej interwencji dziewczynka
była cała i powoli wracała do zdrowia.
Weszła do swojego gabinetu i
uśmiechnęła się pod nosem. Przy jej biurku siedział Blaise z skwaszoną miną.
Zignorowała go i położyła karty na stoliku.
- Miło z twojej strony, że
zdecydowałaś się jednak pojawić…- Sarknął niezadowolony.
- Podziękuj Draconowi.-
Rzuciła swobodnie i rozpłaszczyła się.- Oj, nie dąsaj się. Obiecuje to już
ostatni raz…- Położyła rękę na sercu i wyprostowała się. Blaise uśmiechnął się
lekko.
-, Który raz z kolei?-
Uśmiechnęła się szeroko i cmoknęła go w policzek.
- To, co tam dla mnie masz?-
Zapytała zaglądając mu przez ramię.
- Przypadek numer 254. Cięcie
otwarte. Eliksir Renesa.- Wyrecytował, patrząc jej w oczy.
- Ciekawe.- Mruknęła i
zagłębiła w lekturze…
-, Czyli bierzesz to?- Zapytał
zadowolony.
-Oczywiście!- Wykrzyknęła i
dała mu znać, żeby dał jej spokój.
~*~
„Dziś przeklinam każdą z chwil w których
wywołałam łzy,
Żałuję moich słów które zadały Ci ból,
Nieważne jest już nic gdy nie mogę z Tobą być,
Nieważny cały świat gdy bez Ciebie żyć tu mam,
Bez Ciebie nie mam gdzie podążać w moim śnie,
Bez Ciebie jest mi źle, wszystko staje się tłem”
Żałuję moich słów które zadały Ci ból,
Nieważne jest już nic gdy nie mogę z Tobą być,
Nieważny cały świat gdy bez Ciebie żyć tu mam,
Bez Ciebie nie mam gdzie podążać w moim śnie,
Bez Ciebie jest mi źle, wszystko staje się tłem”
Została sama w swoim azylu. Uwielbiała to
miejsce. Tu mogła się najzwyczajniej wyciszyć. Choć była przygotowana na każdą ewentualność.
Ze wszystkim sobie poradziła w miarę szybko. O 17.00 Poszła jeszcze na obchód,
po czym przebrała się i ruszyła do wyjścia. U recepcjonistki zostawiła klucze i
kartoteki. Na parkingu czekał już Draco. Przywitał ją długim buziakiem i podał
rękę. Po chwili stali już na Pokątnej.
- Choć.- Mruknął i pociągnął
ją w stronę Trzech Mioteł. Zamówił coś do picia i wrócił do stolika.- Chciałem
z tobą porozmawiać. Tylko proszę wysłuchaj mnie do końca.
- Draco, powiedz mi w końcu,
co się dzieje, bo zaczynam się bać.- Powiedziała lekko zaniepokojonym głosem.
Hermiona podziękowała kelnerowi (no, przystojnemu kelnerowi. Przyp. Autorki :P)
za sok i zaczęła bawić się rurką. Draco spojrzał na nią raz jeszcze i wyciągnął
coś z teczki. Przeglądnął papiery i położył przed Hermioną. Osłupiała kobieta
trzy razy przeczytała nagłówek, po czym ze łzami w oczach zapytała:
- Rozwód? Naprawdę?- Jej
wyprany z emocji głos był jak wiadro zimnej wody dla Dracona. Coś w nim pękło i
nie mogło się pozbierać.- Nagle ktoś stanął za plecami Hermiony. Draco załamany
pokręcił głową, widząc przybyłego gościa…
- Witaj kotku, załatwiłeś już
wszystko?- Pani Malfoy odwróciła się gwałtownie i jej serce zamarło. Świat
zawirował jej przed oczyma, a w gardle zaschło.
-, Dlaczego Draco?- Zapytała
załamanym głosem. Wstała od stolika. Po policzkach płynęły łzy. Spazmatycznie
łapała powietrze i drżała na całym ciele. W jej oczach było tyle bólu,
cierpienia i miłości, że nie dał rady spojrzeć jej w oczy. Nie potrafiła tego
wytrzymać. Po chwili brakło jej powietrza i zamazało się przed oczami. Ostatnim,
co zrobiła to odruchowo złapała się za brzuch i osunęła na ziemię.
„Być może byłam naiwna, zatraciłam się w
twoich oczach.
Nigdy tak naprawdę nie miałam szansy.
Mój błąd, nie wiedziałam, że jestem zakochana.
A Ty walczyłeś, by mieć przewagę.
Miałam tak wiele marzeń, związanych z Tobą i mną.
Szczęśliwe zakończenia, teraz już wiem.
Że nie jestem księżniczką, a to nie jest bajka.
Nie jestem jedyną, którą zwalisz z nóg.
Którą poprowadzisz po schodach.
To nie Hollywood, tylko małe miasteczko.
Byłam marzycielką, zanim się zjawiłeś i mnie zraniłeś
Teraz już jest za późno dla ciebie i twojego białego rumaka,
By powrócić.”
Nigdy tak naprawdę nie miałam szansy.
Mój błąd, nie wiedziałam, że jestem zakochana.
A Ty walczyłeś, by mieć przewagę.
Miałam tak wiele marzeń, związanych z Tobą i mną.
Szczęśliwe zakończenia, teraz już wiem.
Że nie jestem księżniczką, a to nie jest bajka.
Nie jestem jedyną, którą zwalisz z nóg.
Którą poprowadzisz po schodach.
To nie Hollywood, tylko małe miasteczko.
Byłam marzycielką, zanim się zjawiłeś i mnie zraniłeś
Teraz już jest za późno dla ciebie i twojego białego rumaka,
By powrócić.”