Świat jest cholernie nie sprawiedliwy.
Wiedziała o tym od bardzo dawna. Przekonała się, że nie warto ufać ludziom.
Zwłaszcza swoim przyjaciołom, zwłaszcza tym najbliższym. Oni doskonale wiedzą,
kiedy wbić nóż w plecy. I mimo tłumaczeń, błagań, próśb i gróźb oni wiedzą
swoje. Najgorzej jest uodpornić się na krzywdę, którą wyrządza ci bliska osoba.
Bo jeśli jest to wróg, to możesz być na to przygotowany. Ludzie w dzisiejszych
czasach nie wiedzą, co to jest przyjaźń czy miłość. Hermiona była o tym więcej
niż przekonana. Liczyła się tylko hierarchia wartości i większe ego. Jeśli
byłeś na wysokim poziomie, przetrwasz. Jeśli jesteś zwykłym szarym człowiekiem,
skończysz swoje życie tak samo jak zacząłeś. Jednak za nic nie spodziewała się
tego po Harrym. Przecież zostawiła mu jej największy skarb, a on pozwolił
Malfoy’owi na zbliżenie się do jej syna! Mimo wszystko zdawała sobie sprawę z
tego, że Eryk to również syn Dracona, ale tu sprawa wyglądała całkiem inaczej.
Malfoy miał wszystko, czego tylko sobie zapragnął. A ona miała tylko Eryka i
marną posadę nauczyciela Zaklęć. Tak,
marną. Bo przecież w porównaniu z dyrektorem spraw departamenckich, czy
urzędowych jej posada była dosyć skromna. Potarła ręką skronie i westchnęła
głośno.
-Herm, ja ci naprawdę
wszystko wytłumaczę. To po prostu zwykły zbieg okoliczności. A dzieciaki
chciały grać i tak jakąś wyszło i…- Harry nawijał jak katarynka. Reakcje
zebranych były różne. Blaise patrzył z zaciekawieniem na obu Malfoy’ów, którzy
mieli identyczne wyrazy twarzy. Eryk szarpnął Dracona za rękaw marynarki i szepnął
do niego: „No to wujek wpadł”, co wywołało śmiech u James’a. Hermiona Patrzyła
na blondyna z mieszanymi uczuciami. Byli dorośli, a zachowywali się jak dzieci.
Musiała sama przed sobą przyznać, że zabawa w kotka i myszkę zaczęła ją
poważnie męczyć. W dodatku to ona zawsze była ofiarą i wpadała w każdą nawet
najmniejszą pułapkę zastawioną przez Malfoy’a. Harry z każdą chwilą bladł coraz
bardziej, a Blaise nie mógł powstrzymać złośliwego chichotu. Potter chciał
zabić go wzrokiem, lecz mu się to nie udało.
- Harry, skończ. Dziękuję ci
za opiekę na moim synem, teraz możesz już sobie iść. James mam nadzieję, że
dobrze się bawiłeś.- Pogłaskała chrześniaka po główce i cmoknęła w policzek.-
Przekaż proszę, Ginny, że nie wiem czy będziemy w niedziele na obiedzie.
Pozdrów ją. – Harry skinął głową i teleportował się wraz z synem.
Hermiona ogarnęła wzrokiem
resztę towarzystwa i maiła ochotę się rozpłakać. Jednak szybko odgoniła od
siebie tą natrętną myśl. Blaise wczuł się w sytuację i zaszedł Eryka od tylu.
- Młody, chodź. Zmywamy
się stąd. Ostatnio dokonałem diamentowego zakupu. Kupiłem Go Try 6. Ogarniemy
instrukcję i idziemy grać. Niech sobie dorośli pozałatwiają, co tam mają.- Eryk
wyszczerzył się radośnie i pokiwał głową. Hermiona skinęła do Zabiniego w
ramach podziękowania i usiadła w salonie.
Draco jakby się niczym nie
przejmując, wyczarował sobie brandy i dwa kieliszki. Jeden postawił przed
kobietą, a drugi zostawił sobie, poczym rozlał szkarłatnego płynu i wyciągnął się
w fotelu naprzeciw Hermiony. Pierwszy kieliszek tak jak trzy kolejne wypili w
ciszy. Spokojnie patrzył na nią tymi swoimi szarymi oczami i za wszelką cenę
chciał sobie przypomnieć smak jej ust. Doskonale pamiętał tamten dzień, w
którym dostał list od ministerstwa. O ile dla niej to była kompletna zdrada z
premedytacją, o tyle dla niego to była kolejna misja. Pracował w ministerstwie,
jako Auror do spraw specjalnych i Hermiona doskonale o tym wiedziała. Jednak tamtego
dnia argentyński rząd sprzeciwił się ustrojowi angielskiemu, wygrażając się
ujawieniem akt z pierwszej wojny. Nie ukrywajmy, że dla rządu angielskiego to
byłby cios poniżej pasa. Dlatego minister od spraw zewnętrznych zaproponował
ugodę. Rząd argentyński wysłał swoją najlepszą partię, w postaci ślicznej Aurorki
z wydziału szpiegowskiego. Musiał pozbyć się wszelkich dowodów,
potwierdzających jego obecny stan. Jego jedynym wyjściem było „odrzucenie”
Hermiony. Gdyby powiedział jej o wszystkim, a jego plan zacząłby się sypać,
mógłby pozbawić jej życia. Dlatego postawił na drastyczne środki. Chciał jej to
wszystko wytłumaczyć zaraz po tym jak wszystko się rozwiąże. Jednak Granger go
uprzedziła i wyjechała sam Merlin wie gdzie. Gdy wróciła do Anglii, a jemu udało
się pomyślnie zakończyć sprawę, okazało się, że Granger ma dzieciaka. Myślał,
że go szlag trafi na miejscu! Zrozumienie przyszło, gdy zobaczył Eryka. No cóż,
żeby było zabawniej, jego ojciec z matką ostro sobie pofolgowali i gdy przekroczył
próg własnego domu ujrzał 10 letnią dziewczynkę zabójczo podobną do niego. Gdy
rodzice wszystko mu wyjaśnili, postanowił zrezygnować z tej całej maskarady
ministra i zająć się czymś mniej ryzykownym, przy okazji zdobyć od nowa
Hermionę. Wydawało mu się to zwykłą dziecinadą, ponieważ był pewny swego
zwycięstwa. Granger była strasznie uczuciowa i był zdania, że rzuci jej jakiś
łzawy tekst i ta wpadnie w jego ramiona. Jednak tu go również zaskoczyła.
Zmieniła się i to nie do poznania. Na domiar złego kręciło się wokół niej kilku
podejrzanych typów poczynając od Kruma, a kończąc na jakimś napalonym siódmoklasiście,
którego „przypadkiem” podsłuchał na korytarzu. A teraz piła już czwarty
kieliszek brandy i musiał na nią uważać, bo z tego, co pamiętał, to miała
strasznie słabą głowę. Ale z drugiej strony jak będzie „lekko” wstawiona to nie
będzie wrzeszczała, rzucała się i da mu dojść do słowa.
- Może zaczniesz coś w
końcu mówić? Szybciej zaczniemy, szybciej skończymy. I dalej znikniesz sobie do
swojego idealnego życia.- Jej głos był wyprany z jakichkolwiek uczuć i emocji. Po
części go to przeraziło, a po części po prostu zaskoczyło.- Jutro mam lekcje,
nie chciałabym wpaść tam z wielkimi worami po oczami i straszyć uczniów.
- Cieszy mnie to, że w
końcu pojęłaś, że jednak mamy, o czym rozmawiać. Jeszcze wczoraj twierdziłaś,
że nie mamy, o czym. Nie uważasz, że powinniśmy tolerować się bynajmniej ze
względu na naszego syna?- Hermiona roześmiała się i odstawiła kieliszek na
stół. Spojrzała na niego wyraźnie rozbawiona, co go mocno zdziwiło, ale też
zrobiło mu się dziwnie gorąco.
- Naszego syna? Jejku, jak
to brzmi…- westchnęła i ponownie zatopiła się w miękkim fotelu.- Eryk cię
polubił.- Dodała już spokojniej. Spojrzała na niego już innym wzrokiem, który
zmusił go do poważniejszego zastanowienia się nad jej słowami.- Postaraj się
proszę go nie skrzywdzić. Nie rób mu tego, co zrobiłeś mi, bo cię zabije.
- No nie przesadzajmy…
Brzmi to całkiem, całkiem…- Zmienił temat by rozładować napięcie między nimi.-
Wiesz, że zawsze zastanawiałem się jak to jest być ojcem? Wtedy, gdy tak
myślałem byłem pewien, że będę go rozpieszczał do granic nieskończoności, uczył
grać w Quddicha…- Odpowiedział rozmarzonym wzrokiem, a Hermiona prychnęła.
- A co z twoją córką?-
Zapytała tak nagle, że Malfoy zachłysnął się pitym napojem.
- Moją… córką?- Wydukał
zdziwiony.
- Malfoy nie rób ze mnie
idiotki. Przecież byłam na uroczystości przydziału. Christina? Tak miała na
imię?- Hermiona ze zdumieniem obserwowała reakcję Dracona, odnotowując głęboki
szok, a zaraz po tym ulga i zrozumienie.
- Nie robię z ciebie
żadnej idiotki…- Odparł dziwnie rozbawiony.- Ja po prostu, najnormalniej w
świecie posiadam tylko syna, a co więcej dowiedziałem się o tym stosunkowo nie
dawno.- Zakończył dyplomatycznym tonem.- Granger, idź może już spać, bo
majaczysz. A jutro jak trafnie zauważyłaś masz lekcje.- Hermiona na chwiejnych nogach
podniosła się z fotela i skinęła głową. Nie była pijana, choć troszkę szumiało
jej w głowie. Była pewna, że Malfoy robi to wszystko specjalnie! Skończony
drań. Odszepnęła mu cichutkie „dobranoc” i ruszyła do swoich prywatnych kwater.
~~*~~
Eryk właśnie wracał od
Blaise’a. Normalnie uwielbiał tego gościa! Nie wiedział dokładnie, kim on jest,
ale dogadywał się z nim wręcz śpiewająco. W pewnym sensie traktował do jak
ojca, a on nie miał nic przeciwko. Właśnie zmierzł do pokoju wspólnego,
Slytherinu, kiedy usłyszał szloch i ściszone głosy. Spokojnie podszedł do jednego z licznych
zakamarków. Wyjrzał zza rogu by nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi i wmurowało
go w ziemie. Na ziemi siedziała jakaś krucha istotka, która cichutko szlochała,
a nad nią stał jakiś drugoklasista i dziewczyna, którą chyba znał z widzenia.
Obydwoje celowali w szlochająco osóbkę różdżkami, a chłopak miał jakiś zeszyt w
ręce i cicho szeptał. Bez zastanowienia wyjął z kieszeni różdżkę i wycelował w
sprawców, Najpierw obezwładnił chłopaka zaklęciem, którego nauczył się z
książek mamy. A dziewczyna zaczęła krzyczeć, więc i ją potraktował tym samym
zaklęciem. Szybko podbiegł do łkającej dziewczynki, upewniając się, że nic jej
nie jest.
- Ej, ej nie płacz już.
Wszystko ok.?- Zapytał, a blondynka popatrzyła na niego nie ufnie, po czym
skuliła się jeszcze bardziej.- Nie bój się mnie, mam na imię Eryk. Co się
stało?- Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko wtuliła się w niego. Nie
zbytnio wiedział, co ma robić, więc uspokajająco poklepał ją po plecach. Po
chwili obydwoje usłyszeli kroki i potężny ryk.
-CO TU SIĘ DZIEJE!?- Zza
rogu wyszedł słynny postrach Hogwartu. Spojrzał na dwóch „winowajców” i na dwa obezwładnione
ciała.- No jak zwykle! Granger i Malfoy! Merlinie, Salazarze! Za jakie
grzechy!? I co się tak gapicie!? Dalej będzie powtórka z rozrywki!- Wrzeszczał
jak opętany. W końcu Eryk wywrócił oczami i spojrzał na profesora od eliksirów.
- Mógłby profesor tak nie
krzyczeć? Ja nic nie zrobiłem, ona płakała, a oni…- Tu wskazał na pozostałą
dwójkę.- Stali z wyciągniętym różdżkami w jej kierunku. Nic więcej nie wiem.-
Wytłumaczył spokojnie Eryk.
- Nic mnie to nie
obchodzi. Tam gdzie jest Malfoy i Granger w jednym miejscu. To oznacza mieszankę
wybuchową. Niestety nikt wam nie wykupił monopolu na rujnowanie zamku i tym
bardziej mi życia, więc ruszcie się do gabinetu dyrektora. Zaraz będą tam twoi
rodzice.- Warknął w stronę blondyna, który pokrzywił mu się, gdy ten tylko się
odwrócił.- Widziałem.- Odwarknął, na co Eryk spuścił głowę z miną niewiniątka.-
Ruszać się!
~~*~~
Hermiona zdążyła już sobie
kimnąć, gdy nagle do jej kwater wpadł uśmiechnięty Malfoy. Przetarła oczy i spojrzała
na niego z niezrozumieniem i niemym wyrzutem.
- Granger, wstawaj! Albo
nie, bo mi tu padniesz! Normalnie nie uwierzysz! Nasz syn jest u dyrektora, a
nas wyzywają.- Powiedział rozweselony. Hermiona, która jeszcze nie do końca się
obudziła.
- O czym ty mówisz?-
Hermiona nieprzytomnie błądziła wzrokiem po twarzy blondyna. Coś nie dobrego
drgnęło w niej. Zawsze, gdy się budziła obdarowywał ją tym uśmiechem. Nie, Hermiono masz z tym skończy!
- Eryk coś przeskrobał i Snape
usadził go u dyrektora.- Hermionie oczy wyskoczyły z orbit.
- Ty sobie chyba
żartujesz?! Mój syn u dyrektora?
- Skarbie, zważ na to, że
pobił nawet naszą dwójkę. Nie minął nawet pierwszy dzień nauki.- Rzucił wesoło
i dosłownie wyciągnął Granger z łóżka.- Idziemy.
- Malfoy, normalnie widać,
że to twój syn…- Mruknęła, gdy wychodzili po schodach.
- Ooo, teraz jest mój?-
Zapytał rozbawiony, przeskakując, co dwa schody do góry.
Po chwili obydwoje byli
już na miejscu. Hermiona odetchnęła głębiej i przekroczyła próg gabinetu
dyrektora. Draco poszedł zaraz za nią i musiał uważać, by nie parsknąć
śmiechem. Przed dyrektorem siedział jego syn i Christina, która mimo
zaczerwienionych od płaczu oczu, radośnie wcinała dropsy, które na przemian
losowała z dyrektorem. Eryk zaś patrzył na to z przymrużonych oczu z wyraźnym
znudzeniem.
- O już jesteście! No to
możecie zabrać ze sobą dzieciaki. Eryk zdobył dla swojego domu 20 punktów.
Zmykajcie!- Dumbledore klasnął wesoło w dłonie i uśmiechnął się serdecznie do
blondyna, który tylko w ramach podziękowania, skinął głową, a Draco poczuł
rosnącą dumę.
- Ale co się stało?-
Zapytała roztrzęsiona Hermiona.
- Nic takiego, długo by tu
opowiadać.- Zbył mamę Eryk i zsiadł z wysokiego fotela.- To, co Christi? Do
jutra?
- Tak, tak, do jutra.- Wyszczerzyła
się do niego.- A co mamy pierwsze?- Zapytała z zainteresowaniem. Eryk uśmiechnął
się typowo po Malfoy’owsku
- Eliksiry, radziłbym ci
się wyspać. Dobranoc.- Zwrócił się do dyrektora i spojrzał na rodziców.- No, co?
A z resztą… Idę do pokoju. Dobranoc.- I już go nie było.
~~*~~
Hermiona nie wyspała się
tej nocy. Była rozkojarzona i zmęczona. Wielkie było jej zdziwienie, gdy nagle
ktoś zapukał do drzwi. Była to połowa pierwszej lekcji. Ona zaczynała od trzeciej.
Ruszyła by otworzyć, ale zaraz tego pożałowała. Na ziemi stał ogromny kosz
czerwono- czarnych róż. Hermiona schyliła się by podnieść prezent. Już miała
zamykać drzwi, gdy zauważyła, że z koszyka wypadła mała kartka zapisana
czarodziejskim pismem, które rozsypywało i układało z powrotem literki, by
tworzyły zdania.
Czerwony ogień odprawia tańce szaleńcze,
połyka wszystko, co spotka na drodze.
czarna kula wbija się w czerwone, bijące serce.
Umiera świat, umiera ziemia.
Umiera wszystko, co warte było istnienia...
połyka wszystko, co spotka na drodze.
czarna kula wbija się w czerwone, bijące serce.
Umiera świat, umiera ziemia.
Umiera wszystko, co warte było istnienia...