poniedziałek, 28 lipca 2014

7.Rozdział

Hej, Hello!
Wiecie, co? Ja to jestem w ciężkim szoku. 200 odsłon przy jednym rozdziale? Nie mogłam przejść obok tego obojętnie, choć nie pamiętam kiedy ostatnio dotknęłam klawiatury.
Ciekawa jednak jestem, czy ktoś tu jeszcze zagląda :D
Zatem dajcie znać :D
Pozdrawiam,
Rouse.


Nienawidziła rano wstawać. Naprawdę, to było coś strasznego. Zawsze nastawiała zegarek pół godziny wcześniej, żeby się nie spóźnić. Podniosła swoje cztery litery i ruszyła do łazienki. Po porannej toaletce, była już trochę żywsza i mogła stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom. Jedno właśnie zapukało jej do drzwi. Z westchnieniem ruszyła, by otworzyć i nawet nie patrząc, kto ją odwiedził ruszyła z powrotem do kuchni. Tam zaczęła szukać swojej ulubionej herbaty. Po chwili usłyszała, że w pomieszczeniu nie jest sama o wyjątkowo bezczelny głos poprosił ją o kawę.

- Niech Ci będzie…- Miała zareagować inaczej. Chciała się na niego wydrzeć. Jednak nie miała na to siły, ani ochoty. W ciszy przygotowywała napoje. Po chwile obydwoje usłyszeli, że ktoś otwiera drzwi, a po chwili na środku kuchni stała kopia przystojnego mężczyzny, który siedział na blacie szafki. Przedstawiał on całym sobą obraz nędzy i rozpaczy. Podbite oko, na ciele miał jakieś dziwne czerwone plamy, a miejscami zielono filetowe sińce. Hermiona, gdy tylko się odwróciła i zobaczyła syna, upuściła cukierniczkę, która się widowiskowo rozbiła.

- W coś ty się znowu wpakował! Nie minął nawet jeszcze tydzień, a ty sprawiasz mi kłopoty! Eryk!- Chłopiec posłał mamie spojrzenie nieszczęśliwego spaniela i przemówił skruszonym głosikiem.

- Czyli nie muszę iść dzisiaj na lekcję?- Draco obserwując malca mało, co nie pęknął z dumy. Na jego usta wypłynął leniwy uśmiech i zeskoczył z blatu. Spokojnie podszedł do syna i potargał mu włosy ręką.

- Eliksiry?- Blondynek spojrzał zdziwiony na drugiego z rodzicieli. Po chwili ze zrezygnowaniem pokręcił głową.

- Na pierwszej lekcji…- Odparł i spojrzał na mamę, która teraz założyła ręce pod boki patrzyła na niego „tym” wzrokiem, którego poniekąd się bał. Bo mama i tak mu nic nie zrobi… Chyba. Draco kilka razy machnął ręką i Eryk wyglądał normalnie, po czym posłał mu takie spojrzenie, że aż się skulił.

- No już szoruj na lekcje.- Jego surowy ton zdziwił nawet jego, po czym dodał znacznie ciszej tak, by Hermiona „nie usłyszała”. - Snape’a i tak dzisiaj nie będzie na twojej lekcji.

- Mamo, tato… To ja już może sobie pójdę? Wiecie, mam eliksiry za 10 minut!- I już go nie było! Hermiona jeszcze przez chwilę patrzyła w puste miejsce, gdzie przed chwilą stał jej syn. Z amoku wyrwał ją odgłos gotującej się wody. Lecz nawet z tego Malfoy ją wyręczył. Po czym „klapnął” na krzesło obok stolika i pokazał jej miejsce naprzeciwko siebie. Posłuchała go.

- Czasami się zastanawiam, czy ja sobie z nim radzę.- Westchnęła cicho, a dopiero po chwili zrozumiała, co i do kogo powiedziała.- Mmm.. Przepraszam, nie było tematu...- Jednak mężczyzna pokręcił głową i wziął łyk parującego napoju.

-Żadne „koniec tematu”. Bardzo dobrze ci idzie. – Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, a Draco, żeby podtrzymać image złośliwego, jakby nie patrzeć, ślizgona dodał.- Jak na rozkojarzoną gryfonkę dobrze ci idzie…- Kobieta uśmiechnęła się lekko, mimo upływających lat nie zmienił się nawet o knuta. No, może z wyjątkiem tego, że wydoroślał. Wyprzystojniał… Oj nie, nie… To zdecydowanie zły tok myślenia. Wolała szybko zmienić temat.

- Czekaj moment… Jak to nie będzie Snape’a na zajęciach Eryka?

- Normalnie. Mamy zebranie, co przypomina mi, dlaczego cię odwiedziłem. – Przez twarz Hermiony przebiegł cień rozczarowania, co nie umknęło Draconowi. W myślach uśmiechnął się szatańsko do siebie, od razu wiedział, że nie jest na przegranej pozycji. Tak naprawdę nigdy nie był, ale pomińmy ten szczegół.- Dopij herbaty i możemy iść.- Hermiona jednak pokręciła przecząco głową i spojrzała mu w oczy.

- A dlaczego nie zostałam prędzej powiadomiona? Przecież równie dobrze mogli do mnie wysłać chociażby sowę!

- Dlatego, że sam osobiście zadeklarowałem się powiadomić cię o tym spotkaniu.

-Dlaczego?- Och, jak ona dociekała! To mu przypominało, że była  nieodzowną gryfonką. I co powiedzieć jej prawdę? Powiedzieć jej te słowa, które spędzały mu sen z powiek. Wyznać jej to, czego starał się wypierać od ich ostatniego spotkania? Dać spokój umęczonej duszy i w końcu zasmakować szczęścia? Przecież miał do tego prawo i nawet teraz okoliczności mu sprzyjały. Poddać się sercu i…

- Wiesz Granger, chciałem,… Ja myślałem… Znaczy miałem nadzieję…
OCH BZDURY! Romanse, romanse, bo się popłaczę! Był pieprzonym ślizgonem i to jest główny powód do tego, by siedzieć cicho! O tak, sprawi, że to ona będzie za nim skamlała. Właśnie tak!

- Malfoy wysłów się!

- Miałem nadzieję zobaczyć cię w bardziej ciekawszym stroju. Znaczy… Pamiętam, że lubowałaś w bardziej sublimowanym ubraniu.- Jego twarz przyozdobił uśmiech pełen ironii. Kobieta fuknęła wściekle i odsunęła krzesło od stołu.

- MALFOY!- Warknęła, a jego ślizgońska część duszy zatańczyła kankana. Jak on ją taką uwielbiał. Właśnie taką najbardziej ją ko… Yhmy… Pożądał. Właśnie taką ją pożądał.

- Och, cicho. Chciałaś wiedzieć to proszę bardzo! A teraz, choć, bo się spóźnimy.- I pociągnął ją za rękę i po chwili byli w drodze do gabinetu dyrektora.

~~*~~
W gabinecie dyrektora było całe grono pedagogiczne. Przez chwilę czekali na Pomonę i Severusa. Dumbledore obrzucił wszystkich zebranych i obdarował każdego z osobna uśmiechem dobrotliwego staruszka.

- Dropsa?- Wszystkim na usta wypłynął uśmiech, oczywiście prócz Snape’a, który warknął cicho.

- Udław się nimi ty głupi starcze.- Miauknął pod nosem, a ci, którzy byli w stanie to usłyszeć zachichotali wesoło.

- Mówiłeś coś, Severusie?

- Smacznego.- Powiedział nad wyraz delikatnie Mistrz Eliksirów i zarzucił swymi nieśmiertelnymi szatami.

- No nic, skoro nikt nie chce moich dropsów, przejdźmy do rzeczy. Nie wiem, czy ustaliliście między sobą dyżury, ale byłbym wam za to wdzięczny. Wczoraj mieliśmy dosyć nieprzyjemny incydent, o czym przekonali się już pani Granger i pan Malfoy.

- Ten incydent, jak to nazwałeś, Albusie, nie będzie mile widziany! Malfoy i Granger nie mają wykupionego żadnego monopolu na narażanie mojego zdrowia i życia, bez względu jak długo będą przedłużać swoją linię produktywną!- Snape pociemniał na twarzy, a większość zebranych dusiła się ze śmiechu. Walkę podjął Draco, jako chrześniak, wiedział, że wujek głośno szczeka, ale nie gryzie.

- Znaczy nie chciałbym przerywać…

-Więc tego nie rób..- Syknął, a Lupin dodał cichutko do Minerwy. „Wiedziałem, że on ma coś z węża”. Sam zainteresowany niestety to usłyszał i oczywiście nie mógł tego przepuścić.

- Lupin, kundelku, trzymaj się ode mnie z daleka, bo nie mam ochoty zarazić się wścieklizną.

-Wracając.- Przypominał o sobie Draco.- Nie przypominam sobie, żebyśmy mieli wykupiony monopol, drogi wujku… Zważając na te wszystkie szlabany, na które skazywałeś mnie z Granger…

- Może i to był błąd, patrząc na to, co… Yhmy… spłodziliście.
Na ten przytyk nawet sam Dumbledore się uśmiechnął,  ale jak na przykładnego dyrektora musiał to przerwać.

- Rozumiem Severusie twoje zbulwersowanie, ale spokojnie. Zdaję sobie sprawę, że musi cię to bardzo denerwować, ale mam znacznie ważniejsze sprawy do omówienia.- Snape z niezadowoloną miną usadził swój szanowany tyłek na krześle i z naburmuszony słuchał dalej.- Wszyscy wiemy, że pan Malfoy i pani Granger są inteligentnymi ludźmi i mocno uzdolnionymi w czarach. Dlatego mam dla nich zadanie. Ktoś za to musi przejąć nauczanie panny Granger. Ja mogę przejąć klasy 1-3. A kto przejmie starsze?- Przez chwilę nikt się nie odzywał po czym zgłosił się Lupin.

- Może Tonks mogłaby nauczać. Siedzi w domu i się nudzi. Cały czas powtarza,że tęskni za Hogwartem…

- Och, no przecież, potrzeba nam tu schroniska…- Warknął Snape, ale zostało to zbagatelizowane. Albus klasnął w dłonie i uśmiechnął się szeroko.

- Ja nie ma nic przeciwko.

- Jasne, że nie!- Severus musiał dodać swoje trzy grosze i zasłużył sobie na zdenerwowane spojrzenie dyrektora.

- Ale dlaczego ja nie mogłam prowadzić swoich lekcji?

- Dlatego was tu wezwałem. Słuchajcie mnie wszyscy bardzo uważnie, bo nie będę powtarzać.- Warknął , a Hermiona pierwszy raz w życiu usłyszała w glosie tego staruszka stalowe nutki.- Bardzo dawno temu, zanim jeszcze powstał Hogwart było czterech założycieli i każdy z was zna tą historię. I tak oto po długich debatach powstał zamek, ale nie domy. Dopiero po kilkunastu latach zostały utworzone przedziały. Każdy dom miał swój kamień. Slytherin- srebrny, Gryffindor- złoty. Revenclaw- niebieski. Hufflepuf- pomarańczowy. Mam tylko dwa z nich. Brakuje mi złotego i srebrnego. I to jest zadanie dla was Hermiono i Draconie. Cofniecie się w czasie i odnajdziecie dla mnie te dwa kamienie. Macie wolną rękę, nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Macie mi to dostarczyć. Dlatego wtajemniczone jest cale grono. Wszyscy wszystko wiedzą, ale trzymają to w tajemnicy. Czy wszystko jasne?

- NIE!- Hermiona wyglądała na przerażoną.- Po tysiąckroć NIE. Wiesz czym to grozi! Mogę stracić wszystko! Mogę stracić syna!- Kobieta przedstawiała istny obraz furii.

- Oczywiście, że nie. Wszystko będzie na swoim miejscu. O opiekę, na małym zleciłem panu Zabiniemu. Proszę spokojnie do tego podejść, a wszystko będzie dobrze. Macie tydzień na przyswojenie sobie istotnych informacji. A teraz dowidzenia!
Gdy pokój już był pusty, pozwolił sobie na chwilę zwątpienia. Została tylko Minerwa, Która wywiercała mu dziurę w płaszczu.

- Wiesz doskonale, Albusie, że ona miała rację, prawda?

- Tak moja droga, wiem.

- To, dlaczego ich na to narażasz?- Zapytała z wyraźnym śladem paniki. Dyrektor sięgnął po szkatułę i otworzył ją pokazując dwa kamienie.


-, Bo brakuje mi akurat tych dwóch kamieni do kolekcji. Przecież wiesz, że jestem typem kolekcjonera. 

3 komentarze:

  1. Rozdział podobał mi się, ale wydaje mi się, że było w nim mniej opisów - przynajmniej takie mam wrażenie. :)
    Uhm, Dumbledoreś zachował się bardzo egoistycznie. Draco i Hermiona mają narazić swoje życie, bo on jest typem kolekcjonerem? Wolne żarty! Chyba sobie kpi! Tym bardziej, że Hermiona jest matką...
    Ach, ten charakter Draco... Taki kochany.
    niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dumbeldore nie jest taki,ale jestem wstanie Ci wybaczyć, bo w końcu coś napisałaś...
    Rozdział ciekawy.
    I cóż czekam na więcej.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Czekam na więcej.
    Cóż, teraz opinia krytyczna ;)) Dumbledore niekoniecznie jest taki samolubny... Zamiast "kolekcjonera" mogłoby być, że te kamienie są mu do czegoś potrzebne. Ale to moja opinia, nie mogę Ci niszczyć pomysłu :))
    Także weny!! :*
    Pozdrowienia, Chris.

    OdpowiedzUsuń